piątek, 21 lutego 2014
Rozdział 5
Sarah P.O.V
Powoli otworzyłam oczy i co ujrzałam? ciemność. Ciemność która panowała w całym...pokoju? gdzie ja do cholery jestem? co się ze mną stało?
Chwile mi zajęło przypomnienie wszystkiego. Justin. To on musiał mnie tu przywieść. Spieprzyłam. Mogłam nacisnąć na ten cholerny spust i byłoby po wszystkim. Mogłam się zorientować, że idzie mi za łatwo, że coś w tym wszystkim ie pasuje, ale nie, wymiękłam. Wspaniale.
Powoli się podniosłam z łóżka i macając wszystko co stało mi na drodze znalazłam drzwi. Pociągnęłam za klamkę, otwarte. Prychnęłam i pokręciłam głową. On chyba nie wie z kim ma do czynienia, że nawet nie zamknął drzwi. Skierowałam się w stronę schodów, poprzednio się rozglądając. Zdjęłam moje szpilki, żeby nie hałasować i nie zwrócić na siebie nie potrzebnej uwagi. Byłam w połowie schodów gdy usłyszałam głosy. Przysłuchałam się bardziej i zorientowałam się, że to telewizor. Zeszłam jeszcze parę schodków najciszej jak potrafiłam i zobaczyłam przed sobą dwie postacie siedzące do mnie tyłem na czarnej kanapie. Wstrzymałam powietrze i rozejrzałam się w poszukiwaniu wyjścia ujrzałam drzwi chyba wejściowe przynajmniej mam taką nadzieję, już miałam ruszyć w tamtą stronę gdy usłyszałam głos chłopaka siedzącego na kanapie obok Justina
-Jak mocno ją uderzyłeś, że ona tak długo jest nieprzytomna?-wszystko zrobiło się jasne, ten głos należał do Ryana
-Nie uderzyłem jej przecież tak by umarła, pewnie niedługo się obudzi, pojdę do niej-zaczął się ponosić a ja szybko i najciszej jak potrafiłam zaczęłam biec w stronę drzwi. Dobiegłam do nich i je otworzyłam po czym szybko wyszłam i zamknęłam za sobą, trochę za głośno ale miejmy nadzieję, że telewizor wszystko zagłuszył. Na dworze panowała kompletna ciemność, nie mam pojęcia ile spałam ale wiem, że na pewno Kate umiera ze strachu, że mnie nie ma. Chciałam wyjąć z torebki telefon i do niej zadzwonić ale wtedy zorientowałam się, że jej nie mam, pewnie Bieber mi ją zabrał zaraz po tym jak mnie uderzył do nieprzytomności. Rozejrzałam się i zobaczyłam podjazd, na szczęście jest coś takiego jak lampy uliczne, bo gdyby nie one to byłoby ciemno jak w dupie. Szybko pobiegłam w stronę bramy i wdrapałam się na jej szczyt i skoczyłam. Biegłam wzdłuż chodnika ile sił w nogach dopóki w coś a raczej kogos nie uderzyłam.
Justin P.O.V.
Sarah była już nieprzytomna 3 godziny, ale przecież nie uderzyłem ja aż tak mocno w pewnym momencie Ryan się odezwał
- Jak mocno ją uderzyłeś, że ona tak długo jest nieprzytomna?
-Nie uderzyłem jej przecież tak by umarła, pewnie niedługo się obudzi, pojdę do niej- podniosłem się z kanapy i ruszyłem w strone pokoju gdzie znajdowała się dziewczyna. Otworzyłem drzwi i zapaliłem światło, wytrzeszczyłem oczy gdy zobaczyłem, że nie ma niegdzie śladu po dziewczynie. Uciekła
-Ryan, spieprzyła!-krzyknałem przeszukując resztę pokojów na górzy, po czym szyko zbiegłem na dół
-Nie ma jej na dole-powiedział Ryan wchodząc do salonu, byłem wściekły, wkurwiony.
Złapałem za kluczyki od auta i wybiegłem z domu. Przed wejściem do auta krzyknąłem do Ryana żeby on na pieszo szukał jej po okolicy, jest ciemno więc daleko nie zaszła ale po niej mogę się już chyba wszystkiego spodziewać.
Szukałem ją już jakieś 10 minut, jechałem wzdłuż chodnika gdy udało mi się dostrzec dwie postacie.
Sarah P.O.V
Spojrzałam w górę i dostrzegłam chłopaka, który się usmiechał szeroko, chciałam go wyminąć i biec dalej ale nie pozwolił mi na to.
-Bierz te ręce-powiedziałam szorstko.Zaśmiał się.
-Nie wiesz, że to niebezpieczne chodzic samemu po takiej okolicy w nocy a tym bardziej gdy jesteś dziewczyną-
-Nie wiesz, że dotykanie mnie tez może być niebez pieczne?-zaśmiał się
-Bo co, zadzwonisz na policję?-zmocnił uścisk na moim nadgarstku-huh?! mi sie odpowiada!-krzyknął, aż prawie oguchłam.
-Wiesz nie musisz krzyczec, wystarczy już, że prawie nic nie widze.-prychnęłam i wyrwałam mu reke z uścisku.
Chciał mnie ponownie złapać ale mu się nie udało. Kopnęłam go w brzuch, orzez co zakaszlał ale juz po chwili celował w mój policzek. Zrobiłam unik i wykręciłam jego ręke po czym kopnęlam w krok. Zgiął się i wycofał juz chciałam dalej biec gdy zauważyłam auto, wspaniale to nie było zwykłe auto to było auto Biebera. Stal opierając się o maskę, wyglądał na lekko rozbawionego tą sytuacja która przed chwilą zaszła pomiędzy mną a nieznajomym. Wiedziałam, że musze uciekać. Zaczęłam biec dalej w zdłuż chodnika le to nie potrwało długo bo cos a tak dokładniej to Justin popchnał mnie także upadłam przodem na chodnik. Przeklinam dzień w którym to dziecko sie urodziło. Podniósł mnie tak, że stałam do niego przodem.
-wybierasz się gdzieś?-syknął
-O jak milo, że pytasz, bo widzisz, tak wybieram się jak najdalej od takiego jednego, a tak dokładniej ciebie-odtatnia część zdania syknęłam, on sie tylko zaśmiał i zaczął pchać w stronę samochodu. Zaczęłam się szarpać i go wyklinac ale to nic nie dalo bo nie dawał za wygraną.
Wrzucił mnie na tylne siedzenia i sam zajął przednie. Pojechał spowrotem do domu. Wyciagnał mnie z samochodu na podjeżdzie gdie ponownie zaczęła się pomiędzy nami szarpanina, ale teraz nie miałam kompletnych szans, ponieważ ktoś mu pomógł. Jak przewiduje mój niezawodny umysł tym kims był Ryan.
Wnieśli mnie do domu i rzucili na kanapę. Zmierzyłam ich wzrokiem
-Po jaką kurwa cholerę ja tu jestem?- spojrzałam na Biebera
-Kto ci pomagał-powiedział przez zęby Justin, pokreciłam z głową nie dowierzając że on naprawdę mysli, że nie dałabym sobie sama rady? Ma chyba zawyżone ego o kilka stopni.
-Mówiłam ci, że działałam sama, nie jesteś trudnymobiektem-co tez ci juz mówiła- powiedziałam pewna siebie wstając- no to jak juz wszystko sobie wytłumaczylismy to ja bede sie ziebrać no bo wiecie jest już poź-nie dał mi dokończyć bo szarpnał mną tak, że ponownie znalazłam sie na kanapie, posłałam mu zabójczy wzrok-Lepiej uważaj Bieber bo następnym, razem nie zawaham sie przed zastrzeleniem cię- wysyczałam.Zaśmiał się nie będziesz miała okazji, bo od dziś jestem twoim szefem.
Ja jak i Ryan posłaliśmy mu wzroki w stylu ''co do cholery?!'' a on sie tylko zaśmiał i wyszedł z pokoju po czym wdrapał sie po schodac i krzyknął, żeby Ryan się mną zajął.Spojrzałam na niego a on wydawał sie równie zmieszany co ja ale zachwile się otrząsnąl.
_________________________________________________________________________________
Wiem trochę długo, ale ważne, że w końcu dodałam ten rozdział.
I jak myślicie, o co chodziło Justinowi?
Teraz wyjeżdżam więc nie wiem kiedy pojawi sie nastepny rozdział. xx
TT: @xbiebxmelodyx
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ;) grrr... muszę czekać na następny, ale dam radę ♥
OdpowiedzUsuńBuziaki
Senshi
Zapraszam na 10 rozdział http://aquasenshi.blogspot.com/
http://aquasenshi.blogspot.com/2014/03/rozdzia-11.html Zapraszam
OdpowiedzUsuń